Polska scena polityczna
W dwóch renomowanych warszawskich teatrach pojawiły się pod koniec sezonu sztuki, które stanowią wyłom w bulwarowym repertuarze stołecznych scen. W Teatrze Współczesnym Erwin Axer wyreżyserował Ambasadora Sławomira Mrożka, w Teatrze Ateneum Janusz Warmiński dał premierę sztuki Ronalda Harwooda Za i przeciw. Oba przedstawienia łączy nie tylko fakt, że ich twórcy uprawiają teatr od prawie pół wieku i dziś stali się już klasykami. Wspólna jest dla nich ambicja mówienia ze sceny teatru o polskiej scenie politycznej.
Erwin Axer w tekście Mrożka sprzed prawie 15 lat odnalazł kto wie, czy nie najważniejszy dzisiaj, problem honoru w polityce. Grany przez Zbigniewa Zapasiewicza Ambasador broni do ostatnich sił straconej sprawy, jaką jest ochrona azylanta w sytuacji, gdy nie jest pewne, czy w ogóle istnieje jeszcze państwo, którego na tym stanowisku postawiło. Ambasador do końca się nie poddaje. W finale nad ogołoconą z mebli ambasadą powiewa dumnie szara flaga, a nieugięty dyplomata z rewolwerem w ręku czeka na ostateczny atak.
Klarowne, dobrze grane przedstawienie miało w Warszawie swoich konkretnych odbiorców: na premierę zaproszono polityków, m.in. byłego ministra spraw zagranicznych Andrzeja Olechowskiego, którego wypowiedzi zainspirowały Axera do wystawienia sztuki Mrożka. Na widowni była też Hanna Suchocka i Janusz Korwin-Mikke. Pierwszy chyba raz od gorących lat 80. teatr w sposób bezpośredni i serio mówił o polityce.
Tekst Ronalda Harwooda, współczesnego angielskiego dramatopisarza (znanego w Polsce m.in. ze sztuki Garderobiany) swoją prapremierę miał przed miesiącem w Londynie. Zaraz potem sztukę wystawiły dwa polskie teatry: Teatr im. Słowackiego i Ateneum. W Polsce dramat Harwooda można odczytać jako alegorię polskich rozliczeń, pokomunistycznych lustracji i weryfikacji. Bohaterem jest Wilhelm Furtwngler, słynny niemiecki dyrygent, który po wojnie został oskarżony o kolaborację z nazistami, a następnie oczyszczony z zarzutów.
U Harwooda amerykański oficer prowadzi w Berlinie dochodzenie w sprawie dyrygenta. Jedyną winą artysty jest tak naprawdę to, że pozostał w Niemczech po dojściu Hitlera do władzy i nie wyjechał, jak wielu innych artystów, nie tylko pochodzenia żydowskiego. Co prawda nie wstąpił do NSDAP, nigdy w otwarty sposób nie popierał nazistów, a wręcz przeciwnie — wielokrotnie w listach do Goebbelsa krytykował ich politykę rasową, ba, pomagał dziesiątkom żydowskich artystów w ucieczce. Ale obecność w kraju jednego z najwybitniejszych dyrygentów świata mogła być rozumiana jako akceptacja reżimu. Dla Goeringa Hitlera i Goebbelsa, Furtwngler był legitymacją moralną. l dlatego tak trudno dyrygentowi odpowiedzieć na najważniejsze pytanie, które zadaje mu oficer, prowadzący śledztwo: „Dlaczego Wilhelm nie wyjechałeś? Dlaczego dla nich grałeś?”
Harwood pokazuje niebezpieczne związki sztuki i polityki, stawia trudne pytania na temat odpowiedzialności. Pół wieku później na podobne pytania zmuszeni byli odpowiadać kolejni artyści, aktorzy, reżyserzy, poeci i zwykli ludzie, uwikłani w inny totalitaryzm. Ten dramat trafia celnie w polskie dylematy i dyskusje nad spadkiem po komunizmie. Jest szczególnie czytelny dzisiaj, gdy Zbigniew Herbert zarzuca publicznie Czesławowi Miłoszowi, że chciał przyłączenia Polski do Związku Radzieckiego, a innym pisarzom wypomina stalinowskie epizody w życiorysie.
A jednak oba spektakle, mimo wielu zalet, mają jedną wadę. Jest to teatr deklaracji, który zamiast stawiać pytania, woli dawać gotowe odpowiedzi. Ambasador Zbigniewa Zapasiewicza jest od początku podejrzanie pewny swoich racji, niezłomny i krystalicznie czysty. Jeszcze bardziej kryształowe sumienie ma Furtwngler w wykonaniu Gustawa Holoubka — to monumentalny pomnik, niesłusznie atakowany i szkalowany przez oficera o mentalności ubeka. Oba przedstawienia kończy, na różny sposób pokazywana, apoteoza głównego bohatera — człowieka niezłomnego: u Warmińskiego przy dźwiękach Ody do radości z finału IX symfonii Beethovena Holoubek — Furtwngler zostaje oświetlony jaskrawym światłem, u Axera jest cicho, za to nad ambasadą łopocze dumnie flaga.
Ten głos teatru w sprawach dla Polski najważniejszych jest głosem z przeszłości, z czasów kiedy trzeba było zajmować jednoznaczne stanowisko- w życiu i w sztuce. Dzisiaj sztuka — a zwłaszcza teatr — domaga się wieloznaczności. Dwa warszawskie przedstawienia o klasie politycznej są dopiero wstępem do prawdziwej dyskusji o Polsce, która może ożywić teatr, zaśmiecony przez ostatnie lata bulwarem.