"Szubrawiec" wiecznie młody
Nowy sezon teatralny, spóźniony z uwagi na remont w macierzystej siedzibie, scena bielska zainaugurowała 5 listopada komedią Aleksandra Ostrowskiego "Na wsiakowo mudrieca dowolno prostoty". Sztuka, tego klasyka XIX wiecznego dramatu rosyjskiego znana jest u nas pod kilkoma tytułami: "I koń się potknie", "Koń ma cztery nogi i też się potknie", "Trafiła kosa na kamień", "Pamiętnik szubrawca, własnoręcznie przez tegoż napisany". To z racji tej że oryginalne nazwanie utworu jest rosyjskim przysłowiem, którego nie sposób przetłumaczyć wiernie.
Reżyser spektaklu, Alojzy Nowak, zdecydował się na "Pamiętnik szubrawca" i chyba słusznie, bo ów cytat z komedii najwyraźniej określa, z jakiej materii wykrojony został Jegor Dymitrycz Głumow, "młody człowiek" - jak go określił w spisie osób sam autor - który obrał drogę kariery poprzez obłudę, faryzeuszostwo, lizusostwo, cynizm i lisią przebiegłość. Odtąd zresztą ten sposób "załatwiania sobie awansu" w słownictwie rosyjskim zyskał miano "głumowszczyzny".
Sztuka nie trąd na popularności, grywana jest z powodzeniem w wielu teatrach, a i w Polsce miała kilka różnorakich wystawień. Rzecz jest szalenie rosyjska, bo nie darmo Ostrowski określany jest "Szekspirem rosyjskiego kupiectwa" z połowy minionego stulecia.
Przedstawienie bielskie zachowało wszystko, co decyduje o komedii w wielkim stylu. Publiczność bawiła się świetnie, szczególnie gdy dialogi aż nadto przejrzyście kojarzyły się widzom ze sprawami typowo polskimi. Głumow bowiem, którego zagrał Adam Szvmura, przemówił do nas z całą szczerością i otwartością. Szubrawiec pokazał, jak działa pochlebstwo i co przezeń można uzyskać, jak należy błyskawicznie zmieniać maski, jak stosować taktykę kameleona. Grał o stanowisko i majątek, przegrał za sprawą kobiety. To się zdarza. Był on jednak uczciwy w stosunku do siebie, pisząc pamiętnik, rozmawiał z nami wszystkimi, z widownią, obnażył bezsens własnych intryg, głupotę socjety, którą usiłował podbić, wyrachowanie całego otoczenia.
"Potrafię się wcisnąć między grube ryby i znajdę sobie protektora, zobaczycie, zobaczycie. Nie ma sensu ich drażnić, trzeba im schlebiać - ordynarnie, nachalnie. Oto cała tajemnica sukcesu". W tym fragmencie streszcza się zresztą główny wątek tematyczny pięcioaktowej komedii, przewrotny ale czy aż tak nieprawdziwy? Czy nie znajdziemy wokół nas ludzi ogarniętych namiętnym pragnieniem znalezienia sobie "miejsca na górze"? Sztuka podpowiada, jak ich szukać, jak rozpoznawać. A "grube ryby"? Warto przekonać się samemu, patrząc na bardzo dobre kreacje Mariana Maksymowicza w roli Mamajewa, Mieczysława Ziobrowskiego w postaci nader wyniosłego Krutickiego czy Mariana Szczerskiego jako Gorodulina.
Dzielnie sekundowały im - Anna Sobolewska w roli bogatej wdowy Turusinej, Teresa Jabłońska jako żona Mamajewa, Lidia Maksymowicz jako matka Głumowa. W widowisku grają oprócz wymienionych: Iwona Biała, Zbigniew Cieślar, Małgorzata Kozłowska, Mieczysław Tarnawski, Ireneusz Ogrodziński, Iwona Matuszewska i Stanisław Kosmalewski. Scenografię, dobrze przystającą do przedstawienia z 1868 roku, zaprojektowała Małgorzata Schubert.