Śnieżka w nowej odsłonie
"Królewna Śnieżka" w reż. Petra Nosalka w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Aleksandra Konopko w Gazecie Wyborczej - Opole.
Ceniony w Opolu Petr Nosalek wziął na warsztat absolutną klasykę baśni - "Królewnę Śnieżkę", ale w jej współczesnej wersji. Mimo to spektakl nie traci ani krzty z magii baśni, a widz dobrze się bawi. I to niezależnie od wieku.
Opolski Teatr Lalki i Aktora w sobotę zaprezentował swoją ostatnią w tym sezonie premierę. Tym razem postawił na połączenie tego, co dobrze znane z nowymi akcentami. Doskonale pamiętany przez opolską publiczność czeski reżyser Petr Nosálek (wyreżyserował tu m.in. "Misterium drogi Św.Wojciecha", "Balladynę", "Pod-Grzybek", "O Feliksie, który przyniósł szczęście", czy bardzo dobrze przyjęty i wielokrotnie nagradzany spektakl "O mniejszych braciszkach Św. Franciszka") wziął na warsztat absolutną klasykę baśni - "Królewnę Śnieżkę". Widać jednak, że od początku myślał o niej jak o opowieści współczesnej, która może dzisiaj nie tylko widza czegoś nauczyć, ale także sprawić, że niezależnie od wieku będzie się on dobrze w teatrze bawił. Reżyser nie sięgnął więc do klasycznej wersji braci Grimm, ale zdecydował się na inscenizację współczesnego tekstu "Królewny Śnieżki" autorstwa Marty Guśniowskiej. Dzięki temu przedstawienie zyskało kilka nowych poziomów.
Po pierwsze dużo tu humoru, zarówno tego zawartego w samym tekście, jak i wydobytego przez Nosálka w inscenizacyjnych gagach.
Po drugie reżyserowi udało się zadbać także o przestrzeń dla widzów dorosłych i subtelnie połączyć ją z tą, która wyraźnie skierowana jest dla najmłodszych widzów. Wszystko zaczyna się więc nie tak, jak można byłoby się spodziewać na zamku Królewny, ale po prostu w teatrze. Trwa próba w sali baletowej. Tancerze w typowych baletowych strojach ćwiczą przed lustrami swoje figury. Po chwili na salę wkracza bardzo chimeryczny i mało rozgarnięty reżyser (rola skonstruowana zabawnie i z odpowiednim przymrużeniem oka przez Łukasza Bugowskiego), który co prawda nie wie nawet, kim był Szekpir, ale wciąż powtarza, że powołany jest do tworzenia wielkiej sztuki. Kiedy okazuje się, że tym razem musi wyreżyserować "Królewnę Śnieżkę" oburzony udaje do dyrektora poinformować, że nie będzie pracował na jakąś tam...bajką. Nie pomagają jednak skargi i sprzeciwy. Zaczynają się próby, a baśń wciąga reżysera z każdą chwilą coraz bardziej, tak samo jak widzów wciągają kolejne sceny w opolskim spektaklu.
Motyw teatru w teatrze pozwolił Nosálkowi na przesunięcie akcentów poruszanej w tekście problematyki. Kwestia konfliktu międzypokoleniowego i zazdrości między macochą i pasierbicą, która jest bezpośrednio zaczerpnięta z "Królewny Śnieżki" została tu przeniesiona również na poziom zawodu aktorskiego. Na baletowej sali prób obserwujemy co dzieje się między młodziutką aktorką (Anna Jarota) wybraną do roli Śnieżki, a aktorką dojrzałą (Mariola Ordak-Świątkiewicz), która nie może pogodzić się z tym, że nie zagra już Królewny, ale starzejącą się Macochę.
Spektakl nie stracił jednak nic z fabuły i magii baśni. Mamy tu i zamek (subtelne rozwiązanie scenograficzne oparte na multimedialnych projekcjach) i fantastyczny mały domek Siedmiu Krasnoludków, w który nagle zamienia się stojący na sali prób fortepian (świetne rozwiązania scenoograficzne - Ewa Farkašová ). Zabawne i sympatyczne krasnoludki są naprawdę małe i mają czerwone kubraczki i czapki (jedyne użyte w spektaklu lalki - Farkašová), co doskonale kontrastuje z zajmującą prawie ich cały domek Królewną Śnieżką, graną przez cały czas tylko w planie aktorskim (dobra rola Jaroty).
W przedstawieniu nie zabrakło też śpiewanych na żywo piosenek (muzyka Piotr Krzysztof Klimek) i zharmonizowanego z nimi ruchu scenicznego (Jacek Gębura). Jest też kilka nietypowo jak na przedstawienie dla dzieci skonstruowanych i poprowadzonych ról jak Zwierciadło Agnieszki Zyskowskiej-Biskup, czy Sługa Tomasza Szczygielskiego, które stają się małymi atutami spektaklu.
Wydaje się jednak, że o sukcesie całości zaważyła przede wszystkim umiejętność dokonywania scenicznych wyborów i konsekwencja reżysera, któremu udało się stworzyć sprawną, krótką (przedstawienie trwa godzinę) i co najważniejsze bezpretensjonalną inscenizację, w której niczego nie zabrakło.