Żegnaliśmy damę komedii
Nestorka polskiej sceny, mistrzyni kabaretu, niezwykle skromna i ciepła. Na Powązkach aktorkę Irenę Kwiatkowską żegnali rodzina, przyjaciele i jej wierna publiczność.
Ta drobna, zwyczajna kobieta uczyła kochać i rozumieć człowieka ze wszystkimi jego wadami i śmiesznością. A swoim talentem i poczuciem humoru obdarzała życie czterech pokoleń Polaków - mówił ks. Wiesław Niewęgłowski, duszpasterz środowisk twórczych, który w kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu odprawił mszę żałobną za Irenę Kwiatkowską. Aktorkę żegnali rodzina i przyjaciele, m.in. Alina Janowska, Barbara Krafftówna, Maja Komorowska, Olgierd Łukaszewicz czy Stanisław Tym. W ostatniej drodze towarzyszyły jej też tłumy warszawiaków, miłośników jej niezwykłego talentu.
- Wychowałem się na takich serialach jak "Wojna domowa" czy "Czterdziestolatek", w którym pani Irena stworzyła niezapomnianą kreację Kobiety Pracującej. Pamiętam też doskonale jej ostatnią rolę w filmie "Jeszcze nie wieczór" - mówił Jan Jabłkowski, mieszkaniec Żoliborza. Tuż po nabożeństwie kondukt żałobny z trumną aktorki przejechał ulicami miasta na Stare Powązki.
Przed bramą cmentarza czekały na nią setki warszawiaków z kwiatami i zniczami w rękach.
- Zawsze ją bardzo ceniłam. Nie tylko za znakomite role. Bo oprócz tego, że była świetną aktorką, miała też w sobie dużo pokory i skromności - opowiadała Maria Grabowska, mieszkanka Muranowa.
Irena Kwiatkowska spoczęła obok swojego męża Bolesława Kielskiego. Na Powązkach Stanisław Brejdygant ze Związku Artystów Scen Polskich mówił, żegnając aktorkę: - Irena odeszła do nieba poetów. Całą swoją twórczością stwarzała własny, niepowtarzalny świat. Kreowała postaci na wskroś realne i nadrealne zarazem. A każda z jej ról była w gruncie rzeczy metaforą - podkreślał.
Irena Kwiatkowska zmarła 3 marca po długiej chorobie w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Miała 98 lat.