Artykuły

W bajkową stronę

"Poganiacze wiatru" w reż. Adama Sroki w Teatrze Powszechnym w Radomiu. Pisze Renata Metzger w Gazecie Wyborczej - Radom.

Pierwszy spektakl tegorocznego Festiwalu Premier Radom Odważny "Poganiacze wiatru" nie był na pewno najgorszym w dziejach Powszechnego, jednak polecać go nie zamierzam nikomu

Początkowo sztuka Małgorzaty Owsiany nazywała się "Cesarskie cięcie" i pod takim tytułem była czytana jesienią ubiegłego roku. Teraz zwie się "Poganiacze wiatru". Historia jest prosta. Gdzieś na wsi żyje sobie para - biednie, ale w miłości. Żyje w tym miejscu, gdzie jej przodkowie i tak jak oni. To trwanie w tradycji ma dla nich wartość, daje im siłę. Sielankę zakłóca wysłannik cywilizacji i postępu Ten, który jest przedstawicielem firmy budującej elektrownie wiatrowe. A tak się nieszczęśliwe składa, że najlepiej wieje na ziemi należącej do tradycjonalistów. Ponieważ jest to teatr, a nie kino familijne, od razu wiemy, że para jest skazana na porażkę.

I tak się dzieje. Nie pomaga nic. Nawet to, że kobieta oddaje się Temu. Wprawdzie udaje się w ten sposób przekupić Tego, ale kobieta już nie jest tą, którą była, i nic nie jest już tak jak dawniej. Tym bardziej że mężczyzna wymordował, nie chcąc ich oddać cywilizacji, stado osłów będące podstawą ich utrzymania. Ocalało tylko jedno zwierzę - osioł o perłowej sierści, którego nie chcieli pozbyć się za żadną cenę.

No i te osły drażnią mnie co nieco. Bajkowe zajęcie - bycie oślarzem (takie pada sformułowanie) - sprawia, że całości nie można traktować zbyt poważnie, lecz jedynie jako bajkę dla dorosłych. Gdyby ich nie było, mogłaby to być autentyczna historia, jaka dzieje się obok. Czy to mało wsi, z których uciekają młodzi w poszukiwaniu lepszego życia, czy to mało tych, co nie umieją szanować ziemi?

W bajkową stronę poszła też scenografia (Joanna Pielat- Rusinkiewicz) i reżyseria (Adam Sroka). Kobieta (Marta Szmigielska) ma przyczepione długie warkocze, z którymi najwyraźniej nie wie, co ma robić. Czyści nimi broń, przerzuca raz w prawo, raz w lewo, a wyraźnie jej przeszkadzają. Bardziej normalnie wyglądają pozostali (Witold Szulc - Ten i Krzysztof Krupiński - oślarz). Wszyscy jednak nie wiedzieć czemu muszą potykać się i wdrapywać na stojącą na środku drewnianą konstrukcję, która przypomina równoważnię. Że niby to symbol balansowania na jakiejś krawędzi życia? Niepotrzebne udziwnienie i grzebanie przy prostej historii, która przez takie zabiegi krzywi się i zaczyna uwierać. A wydawałoby się, że nie trzeba inteligencji perłowego osła, by wiedzieć, że nie ma nic lepszego, niż zrobienie prosto prostej historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji