Halina Kalinowska - legenda Teatru Śląskiego - nie żyje
Nie żyje Lala Kalinowska, utalentowana pianistka i kompozytorka, kultowa postać katowickiego środowiska artystycznego drugiej połowy XX wieku.
Laleczką, ze względu na filigranową postać, najpierw nazywał ją mąż, wybitny polski aktor Tadeusz Kalinowski, a wkrótce znajomi i przyjaciele. Przez wiele lat imponowała długim warkoczem i orientalną urodę, odziedziczoną po przodkach, pochodzących z gruzińskiej rodziny książęcej.
Urodziła się w Samarze i naprawdę miała na imię Galina, ale gdy przyjechała na studia pianistyczne do Wrocławia, w dokumentach zapisano Halina i pod tym imieniem występowała na scenie. Przepowiadano jej błyskotliwą karierę solistyczną, ona jednak, śmiertelnie zakochana, za mężem przyjechała do Katowic. Tu spotkała swoją drugą miłość - Teatr Śląski, w którym pracowała od 1958 roku właściwie do dnia śmierci. Tego dnia, gdy umarła, miała przecież zagrać w "Poskromieniu złośnicy"...
Opracowała muzycznie lub skomponowała oryginalną muzykę do 150 spektakli Teatru Śląskiego, w wielu z nich także występowała. Współpracowała z krakowską Piwnicą po Baranami, skomponowała muzykę do dwóch wielkich widowisk - inscenizacji poezji Cypriana Kamila Norwida i wystawianej w katowickim Spodku "Tragedii romantycznej".
Lala kochała aktorów, których cierpliwie uczyła śpiewu, a aktorzy kochali Lalę. Oni urządzali jej benefisy i znosili kwiaty, ona organizowała przyjęcia, na które zapraszany był każdy, kto miał w sobie artystyczną duszę. Prócz biesiadowania, grało się tu na fortepianie, czytało literaturę, walczyło na dowcipy.
Lala Kalinowska była muzą artystów, wyjątkowo elegancką (nie bez odrobiny ekstrawagancji) kobietą, urokliwą gospodynią i szczerym przyjacielem kilku pokoleń. Nikt z jej przyjaciół nie wiedział tylko, ile Lala ma lat. Panowało przekonanie, że Lala jest wieczna. A jednak odeszła...