Coś o „normalce”
Wystawiona w Teatrze „Ateneum” w reżyserii Zdzisława Tobiasza, scenografii Eryka Lipińskiego i z muzyką Macieja Małeckiego w aranżacji Andrzeja Mundkowskiego rzecz Agnieszki Osieckiej na dwa głosy — kobiecy i męski, noszące tytuł Apetyt na czereśnie już nazwą zdaje się nawiązywać do jej znanego widowiska Niech no tylko zakwitną jabłonie.
Ale jest to zupełnie coś innego. Nie tłumne przedstawienie, ale sztuka z tylko dwiema postaciami scenicznymi — Kobietą i Mężczyzną, granymi w Ateneum przez Igę Cembrzyńską i Mariana Kociniaka.
Kompozycyjną ramę stanowi spotkanie się dwojga osób w przedziale pociągu. Po czym następuje rozmowa i zwierzenia. Ponieważ jesteśmy w teatrze więc zwierzenia trzeba przedstawić, co i następuje. Mamy kolekcję psychologicznych, sytuacji w jakich się może znaleźć dwoje osób płci odmiennej. Kobieta i Mężczyzna odgrywają przed publicznością i przed sobą, to pojedynczo, to razem sceny zakochania się i zerwania, miłości i nienawiści, ślubu i rozwodu, zdrady i pomyłek, złudzeń, rozczarowań i nadziei, zniechęcenia i woli życia. Tematykę najlepiej określa podtytuł Apetytu na czereśnie: Romans z życia sfer normalnych — czyli coś o ludzkiej „normalce”.
Żeby tego rodzaju tekst o ludziach przeciętnych mógł budzić zainteresowanie trzeba gry bardzo nieprzeciętnej.
Jak zawsze u Osieckiej parodia przeplata się z sentymentem. Odtwórcy muszą mieć szybki refleks, umiejętność piosenkową, doskonale opanowany ruch i mimikę, podajmy, że tekst Osieckiej to pobłyska właściwym jej dowcipem, to znów tylko podsuwa możliwości dowcipnej interpretacji.
Marian Kociniak cały czas jest doskonały, ani chwilę nie monotonny, a chwilami wprost rewelacyjny, jak w scenie uwodzenia młodej mężatki na wczasach przez trywialnego podrywacza. Iga Cembrzyńska partneruje mu niezawodnie. Przedstawiają tekst, w sposób wzbogacający jego walory. Oczywiście chwałę przedstawienia dzieli z nimi i autorką reżyser.