To nie była cenzura
W artykule Dominiki Wantuch i Marty Zabłockiej pt. "Dionizos ocenzurowany" pada pod adresem władz miasta zarzut o cenzurowanie happeningu artystycznego "Spleen - radosny pochód żałobny". Najwyraźniej różnie rozumiemy słowo "cenzura" - pisze Monika Chylaszek, rzecznik prasowy Prezydenta Miasta Krakowa.
Z cenzurą mielibyśmy do czynienia, gdyby urząd miasta wpływał na kształt artystyczny tego wydarzenia i treści przekazywane przez aktorów, a nic takiego nie miało miejsca. Natomiast miasto - jako współorganizator tego wydarzenia - miało pełne prawo zaproponować artystom taką trasę, która zapewniała bezpieczeństwo uczestników, osób postronnych i nie była dla nikogo uciążliwa.
Zarzut cenzurowania sztuki przez prezydenta i krakowskich urzędników jest krzywdzący, choćby w obliczu "Neomonachomachii" Jerzego Zonia i Bronisława Maja. Prezydent Jacek Majchrowski wielokrotnie powtarzał, że nie jest rolą władz miasta kontrolowanie artystów i dobór repertuaru teatrów, i nigdy żadne protesty polityków nie wpłynęły na zmianę tej zasady. Nawet, jeżeli wiązało się to z falą protestów rozmaitych środowisk czy składaniem doniesień do prokuratury. Ocena, czy dany projekt ma wysoką wartość artystyczną czy jest zwykłym kiczem zawsze ostatecznie należy do odbiorców.
Trudno nie odnieść się także do stwierdzenia, iż zmiana trasy przemarszu jest decyzją polityczną ściśle związaną z kampanią wyborczą. Ani prezydent, ani nikt z podległych mu urzędników współpracujących przy projekcie POP-UP nie kandyduje, więc cóż zyskaliby na takiej "przedwyborczej cenzurze"? W ferworze kampanii wyborczej trudno w to uwierzyć, ale nie dopatrujmy się we wszystkim polityki.
Monika Chylaszek, Rzecznik prasowy Prezydenta Miasta Krakowa